3 x 1 miejsce :)
Seria trzech wyścigów ukończonych w dwa weekendy za mną. A jak było dokładnie? Zapraszam do relacji :)
XII Memoriał Czesława Popławskiego – Brodnica, wyścig szosowy
Tą imprezę wybrałem przede wszystkim dlatego, że Brodnica od zawsze jest moim szczęśliwym miejscem do ścigania. Co więcej, tak jak uczę moich zawodników - każdy start jest dużo efektywniejszy od najmocniejszego, ba! nawet kilku mocnych treningów. Nigdy w warunkach treningowych nie zmusisz się do takiego wysiłku, jaki jest w stanie wykrzesać z Ciebie nawet najmniejszy wyścig.
Po górach wiedziałem, że forma cały czas się poprawia. Jeżdżąc z pomiarem mocy możemy bardzo dobrze kontrolować w jakiej dyspozycji jest nasz organizm w danym momencie. Widzimy korelację pomiędzy tętnem, a mocą, która na podstawie odpowiedniej analizy daje nam wiedzę o bieżącej sytuacji.
Zawsze na wyścigach staram się atakować jak najwcześniej przed metą, aby uniknąć finiszu z dużej grupy. Sprinter ze mnie był zawsze słaby. W tym roku ten element znacząco poprawiłem. Średnie waty podczas 30 sekundowych sprintów poprawiłem o ponad 200W. Osoby trenujące z mocą, będą wiedzieć, że jest to całkiem sporo.
Tym razem organizator metę zlokalizował na bardzo stromym, bo 10% podjeździe. Po pierwszej z 4 rund, zdecydowałem, że tym razem zaryzykuję i poczekam na końcowy finisz. Do końca udało mi się kontrolować wyścig, pomimo, że w kilka kategorii jechaliśmy wspólnie. Finisz udało mi się wygrać i to Open. Plan zrealizowany w 100%. Z jazdy, wreszcie udanego finiszu oraz miejsca byłem zadowolony jak nigdy.
Pełne wyniki:
http://memorial16.chiptiming.pl/pdf/1b6dc3bb9f844e428a7c0cd160328f73.pdf
Maraton Lang Team Race
Postawiłem wszystko na jedną kartę, czyli jazdę na najdłuższym dystansie zarówno w sobotę jak i w niedzielę. Sobota MTB 84 km i 1450 m pionie na trasie mocno interwałowej, a niedziela dystans ten sam, ale na szosie.
Jako, że tym razem nie był to Puchar Polski, zostałem ustawiony w drugim sektorze. W pierwszym Elita, na czele z czerwonym pociągiem JBG-2, czyli grupą zawodową MTB.
Nasz sektor ruszył spokojnie, ale w terenie tempo narzucił Andrzej Kaiser. Tempo na tyle mocne, że w połowie pierwszej rundy razem z Andrzejem i Maćkiem Kasprzakiem dogoniliśmy pierwszy sektor, który startował 2 minuty przed nami. Jechaliśmy mocno, gdy na drugiej rundzie rozpętało się piekło, zaczął padać mocny deszcz. Lało praktycznie do końca, trasa zrobiła się bardzo ciężka, szczególnie na ostatniej trzeciej rundzie. Jakby tego było mało, zabłocony łańcuch, nie wiedzieć czemu na każdym zjeździe spadał mi poza korby :( Traciłem dużo czasu na zjazdach, odrabiając na podjazdach. Przed samą metą prawie dogoniłem Andrzeja tracąc 5 sekund. Zrobiłem najlepszy swój wynik w sezonie jeśli chodzi o Skandię. Zająłem 5 miejsce Open, co prawda w wynikach jestem nadal 7, ale wynika to z błędu sędziów, którzy nie odjęli mi 2 minut wynikających ze startu z drugiego sektora. Liczy się to, że wygrałem zdecydowanie w swojej kategorii i miałem zaszczyt zagościć na najwyższym stopniu podium.
Dane z Garmin zaleciły mi prawie trzy dni regeneracji, ponad 370 TSS. Trzech dni nie miałem, bo trzeba było zmieniać buty i wsiadać na niedzielną szosę :)
Pełne wyniki :
http://www.domtel-sport.pl/insidethecode/files/7388-pl.pdf
Colnago Lang Team Race
Rano poczułem dlaczego Garmin proponował te 3 dni przerwy :) Jednak wiedziałem, że najważniejsze będzie rozgrzewka przed wyścigiem i rozkręcenie mięśni. Mam to już sprawdzone u siebie i wiem, że po 20-30 minutach zmęczenie w nogach nieco „puszcza”.
W tym roku trasa w Krokowej mocno skrócona, na plus dla kibiców, na minus dla górali, bo na rundzie pozostał tylko jeden podjazd pod Sobieńczyce. Trzeba było go zatem dobrze wykorzystać i tej zasady trzymałem się na każdym okrążeniu :)
Starty w sektorach (wiekowych) mają tą zaletę, że widomo dokładnie z kim się ścigasz, który jedziesz i możesz doskonale kontrolować rywalizację. Niestety, tempo nie było wysokie i na drugiej rundzie dogonił nas sektor M3. Kilku bardzo mocnych zawodników, a wśród nich ponownie świetny Andrzej Kaiser, z którym od razu na najbliższym podjeździe decydujemy się na odjazd. Uciekamy razem z kilkoma innymi zawodnikami, na moje nieszczęście wśród nich wszyscy moi rywale :)
Pod koniec ostatniego podjazdu atakuje bardzo mocno, na kole utrzymuje się tylko Roger Głowacki. Jedziemy kilka kilometrów, ale nasza akcja zostaje skasowana na około dwa przed metą. Chwila oddechu i rozpoczynamy finisz, tradycyjnie usytułowany na końcu zjazdu. Ku zdziwieniu innych sprinterów udaje mi się go wygrać, osiągając prędkość na mecie 70km/h !! To mój własny wielki sukces, bo dotychczas płaskie finisze zawsze przegrywałem.
I tak ponownie dekoracja i najwyższy stopień podium. Niejako przy okazji, objąłem prowadzenie w klasyfikacji generalnej tego cyklu w mojej kategorii, pomimo odpuszczenia jednej z edycji.
Wyniki:
http://www.langteamrace.pl/files/EtapyWyniki/pdf/MaxiKrokowa20161470041014088663100.pdf
W drugiej części sezonu moim najważniejszym startem będą Górskie Mistrzostwa Polski, które odbywają się we wrześniu. W najbliższy weekend odpoczywam od startów i kibicuje w Gdynia podczas Herbalife Ironman 70.3 Gdynia 2016. Do zobaczenia!