Górskie Szosowe Mistrzostwa Polski Masters 2016
W relacjach wiele razy pisałem, że start w tych mistrzostwach będzie dla mnie najważniejszym wydarzeniem sezonu. Złożyło się na to wiele elementów takich jak organizator Tatra Cycling Event Krystian Piróg i Cezary Szafraniec i po raz pierwszy pasujący mi termin. Brak złamań lub urazów, które w poprzednich latach pechowo eliminowały mnie z uczestnictwa w MP. Dodatkowo zachęcały wymagająca trasa, rewelacyjne widoki, chęć zdobycia TEJ koszulki na Cipollini oraz zakończenie sezonu szosowego w dobrym stylu.
W tym roku startowałem we wszystkich imprezach organizowanych przez duet Tatra Road. Tym razem również nie zawiedli. Nie można się absolutnie do niczego przyczepić. Trasa świetnie zabezpieczona, ekipa serdeczna do zawodników. Profesjonalne podejście i dobra atmosfera. Naprawdę w Polsce jest niewiele wyścigów dla amatorów, gdzie startujący traktowany jest jak zawodnik, a nie dodatek, do kolejnej komercyjnej imprezy. Co więcej miło widzieć, że lokalne władze nie tylko wydają pozwolenie, ale młody wiekiem Pan Wójt przez cały dzień wspiera wydarzenie z pełnym zaangażowaniem.
Samą trasę bardzo dobrze znałem, nawet pokuszę się o stwierdzenie, że miałem ją mocno rozpracowaną w drobnych szczegółach. Wyjątkowo ciężka, bardziej interwałowa niż górska. Na rundzie ponad 5 podjazdów gdzie trzeba mocno liczyć każdy wat.
Taktykę przyjąłem bardzo prostą - pierwszą rundę przejechać spokojnie oraz „wybadać” przeciwników. Standardowo już po pierwszych górkach można wiele przewidzieć i wyłonić rywali, którzy danego dnia będą się liczyć w finałowym rozdaniu. Ci którzy mieli problemy na podjazdach, szukali swoich szans na zjazdach lub atakowali na płaskich odcinkach. Ciężar kasowania ucieczek brałem na siebie, więc mocno się wymęczyłem. Na podjazdach, mniej więcej w połowie wyścigu, selekcjonowała się czołówka, ale przez brak współpracy, na zjazdach grupa się zjeżdżała ponownie. Decydująca akcja zawiązała się na przedostatnim okrążeniu, gdzie wspólnie z Dariuszem Miśkiewiczem odskoczyliśmy. Nie była to spektakularna ucieczka liczona minutami, ale dobrze kontrolowaliśmy naszą małą przewagę. Moje tempo na podjazdach było na tyle wysokie, że grupa goniąca bardziej traciła do nas, niż zyskiwała. Około 20 – 30s. przewagi to niewiele, ale czułem, że może wystarczyć do mety. Meta została usytuowana na wypłaszczeniu, a mój Towarzysz ucieczki wydawał się szybkim kolarzem, dlatego nie chciałem ryzykować finiszu i zaatakowałem na ostatnim podjeździe dojeżdżając do mety z 40s. przewagą.
Poza samą wygraną, cały wyjazd był udany. Pojechaliśmy z Gosią i Tomkiem Kaczorowskim, którzy zapewnili mi pro bufet i obsługę. Na każdej rundzie bidony, serwis kół i spokojna głowa. Przy okazji wielkie gratulacje dla Tomka Kaczorowskiego, który później startując w kategorii młodszej zajął rewelacyjne 10 miejsce w stawce najlepszych zawodników w kraju. Wielkie, wielkie brawo Tomek!
Sezon szosowy za mną. Teraz czas na powrót do korzeni, czyli MTB.
Fot: Dominik Gach, Tomasz Kaczorowski, Gosia Bogdziewicz
Film z wjazdu na metę: https://youtu.be/ZPB9oH4guLA
Szczegółowe dane z zawodów ( Hr + Moc ) : https://www.strava.com/activities/706768035